Fantazja (1940), prod. Walt Disney
Po długiej przerwie przedstawiam kolejny film z watykańskiej listy 45 ważnych dzieł kinematograficznych. Tym razem postanowiłam zająć się jedynym animowanym obrazem w tymże zestawieniu, tj. "Fantazją" Walta Disneya z 1940 r. Jest to trzecia (po równie znakomitym dziele "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" z 1937 oraz "Pinokiu" z 1940) pełnometrażowa kreskówka zrealizowana przez Disneyowską wytwórnię, z wielu powodów uważana za jedną z najpiękniejszych animacji w dziejach. Ten film zajmuje również specjalne miejsce w moim sercu, co też zdecydowało o tym, iż to właśnie "Fantazja", a nie - jak planowałam początkowo - "2001: Odyseja kosmiczna" Kubricka, będzie bohaterką dzisiejszego wpisu na blogu.Kim jest Walt Disney, przedstawiać nie trzeba (wszak większość z nas wychowywała się na filmach, nad których realizacją roztaczał opiekę). Dość powiedzieć, że wytwórnia założona przez tego pana przeżywała w 1940 złotą epokę animacji, rozpoczętą w 1937 wspomnianą wyżej "Królewną Śnieżką...", kontynuowaną przez "Pinokia" i "Fantazję" właśnie, zakończoną "Bambim" w 1941.
Interesujące nas dzieło zapewne nigdy by nie powstało, gdyby nie spadek zainteresowania filmami z Myszką Miki w połowie lat trzydziestych. Disney uznał, że gryzoniowi przydałby się nowy zastrzyk popularności. Miałaby go zapewnić dopieszczona w najmniejszych szczegółach krótkometrażówka, prezentowana w kinach oddzielnie od pozostałych krótkich filmów z Mikim. Miała być oparta na balladzie "Uczeń czarnoksiężnika" Goethego, zaś za tło muzyczne miał posłużyć poemat symfoniczny Paula Dukasa na podstawie wiersza niemieckiego preromantyka. Zaraz po uzyskaniu praw do utworu Dukasa wytwórnia Disneya przystąpiła do pracy nad filmem. Na początku 1938 budżet krótkometrażówki zdołał przeskoczyć kilkukrotnie standardową ilość pieniędzy przeznaczoną na przeciętny obraz z Mikim w roli głównej i stało się jasne, że "Uczeń czarnoksiężnika" sam nigdy nie zarobi tyle, żeby jego produkcja się zwróciła. Disney postanowił wówczas, iż adaptacja dzieła Goethego stanie się częścią dłuższego filmu, składającego się z kilku kreskówek opartych na wielkich dziełach muzyki poważnej, przybliżającego ją widzom niezbyt dobrze z nią zaznajomionym. Tak właśnie narodził się pomysł na "Fantazję", której projekt był wtedy znany jeszcze pod tytułem "The Concert Feature".
Disney przejawiał duże zainteresowanie i entuzjazm wobec "Fantazji" (inaczej niż względem powstającego w tym samym czasie "Pinokia"). Zwracał uwagę na to, jak duży postęp nastąpił w pracy z muzyką w jego studiu - przedtem muzyka była tylko tłem opowieści, w "Fantazji" animacja miała "opowiadać" muzykę. Nad wizualną stroną filmu pracowało około tysiąca animatorów i techników. Za oprawę muzyczną odpowiadała Orkiestra Filadelfijska pod batutą Leopolda Stokowskiego, angielskiego dyrygenta polskiego pochodzenia. Na potrzeby "Fantazji" opracowano pierwszy stereofoniczny system odtwarzania dźwięku, nazwany Fantasound. Do pomocy w pracy nad fragmentem ze "Świętem wiosny" Igora Strawinskiego, który miał opowiadać historię Ziemi od jej początków poprzez ewolucję kolejnych form życia aż do wyginięcia dinozaurów, Disney zaangażował znanych naukowców, m.in. astronoma Edwina Hubble'a. Disney planował również przedstawić abstrakcyjną adaptację "Toccaty i fugi d-moll" Jana Sebastiana Bacha w eksperymentalnej technologii 3D, a w trakcie całego seansu "Fantazji" rozprowadzać po widowni zapachy, jednak te plany ostatecznie zaniechano.
Niestety dla Disneya "Fantazja", dystrybuowana w kinach w latach 1940-1941 jako atrakcja roadshowowa, mimo dobrych recenzji nie zdołała na siebie zarobić. Winne były głównie wysokie koszty odtwarzania filmu w stereofonii, a także fakt, że film nie mógł być rozpowszechniany w ogarniętej chaosem II wojny światowej Europie, która zazwyczaj przynosiła wytwórni 40-50% zysków. "Fantazja", niekiedy okrajana z fragmentu abstrakcyjnego bądź części przedstawiających członków orkiestry i Stokowskiego, była ponownie dystrybuowana w latach 1942, 1946, 1956 i 1963, ale dopiero wraz z powrotem do kin w 1969 zaczęła generować zyski. Przyczyniła się wówczas do tego zapewne kampania reklamowa w psychodelicznym stylu, która zagwarantowała popularność filmu wśród nastolatków i młodych dorosłych (często przekonanych, że twórcy filmu w trakcie jego tworzenia byli pod wpływem środków niedozwolonych). "Fantazja" była rozpowszechniana w kinach również w latach 1977, 1982, 1985 i 1990. W 1942 r. otrzymała dwa specjalne Oscary - za zasługi w użyciu dźwięku oraz kreację nowej formy wizualizowania muzyki. Obecnie jest uważana za jeden z najlepszych filmów Disneya, w dodatku skierowany bardziej do dorosłych niż do dzieci.
Disneyowska "Fantazja" składa się z adaptacji ośmiu utworów muzyki poważnej. Pierwszą z nich jest abstrakcyjna "Toccata i fuga d-moll" Bacha, która zapewne była jedną z głównych przyczyn, dlaczego widzowie z przełomu lat 60. i 70. uważali film za wytwór ludzi będących "na kwasie". Niezależnie od płytkiej interpretacji tego fragmentu, trzeba przyznać, że jego stworzenie wymagało dużej wyobraźni i wrażliwości na muzykę. Wszelkie plamy i formy pojawiające się na ekranie nierozerwalnie łączą się z Bachowską muzyką, oddają zachodzące w utworze zmiany oraz rytm. Drugą częścią filmu jest adaptacja suity z "Dziadka do orzechów" Piotra Czajkowskiego. Przedstawia ona wróżki, ryby, kwiaty, grzyby i liście tańczące do wybranych fragmentów działa Rosjanina. Nie ma tu mowy o żadnej wyrazistej fabule, co nie przeszkadza w zachwycie nad pomysłami animatorów - zwłaszcza w sekwencjach rosyjskiego tańca kwiatów i chińskiego tańca grzybów.
Trzecim fragmentem jest "Uczeń czarnoksiężnika" z Mikim w roli głównej, od którego wszystko się zaczęło. W przeciwieństwie do poprzedniczek ta część posiada prostą, bo prostą, ale fabułę. Potężny czarnoksiężnik Yen Sid (odwrócenie nazwiska Disney) zostawia kapelusz w pracowni, którą ma sprzątnąć jego uczeń (w tej roli najsłynniejsza mysz świata). Młodemu adeptowi magii nie w smak jednak, że musi zaprzątać myśli tak nudnym i męczącym zajęciem jak czyszczenie podłogi. Zakłada pozostawione przez mistrza nakrycie głowy i zaczarowuje miotłę i wiadro tak, żeby sprzątały za niego. Z czasem jednak sytuacja wymyka mu się spod kontroli... Jest to zdecydowanie najsłynniejszy fragment "Fantazji", zaś sam wizerunek Mikiego w różowym płaszczu i niebieskim kapeluszu czarnoksięskim był od tego czasu wykorzystywany przez wytwórnię tak wiele razy, że na pewno nie raz się z nim spotkaliśmy. Mimo zawartego weń humoru, ta krótkometrażówka odbiega jednak klimatem od dotychczasowych produkcji z Mikim; jest poważniejsza i mroczniejsza (zwłaszcza jeśli idzie o kreację Yena Sida).
Czwarta część to z kolei jedna z dwóch moim zdaniem najlepszych w całej "Fantazji": "Święto wiosny" Strawinskiego służące jako inspiracja do opowieści o początkach Ziemi i ewolucji życia na niej od jednokomórkowców do dinozaurów (początkowo miała być doprowadzona aż do odkrycia ognia przez ludzi, ale ze względu na ewentualne kłopoty ze strony kreacjonistów, Disney zrezygnował z tego pomysłu). Kształtowanie się naszej planety oraz życia na niej zostaje przedstawione w nader mroczny (spotykałam się z opiniami ludzi, którzy w dzieciństwie bali się tego fragmentu), aczkolwiek intrygujący sposób. Takie sceny jak chociażby polowanie tyranozaura na stegozaura, czy też wyginięcie wielkich jaszczurów (co ciekawe, w "Fantazji" dinozaury nie giną od zderzenia z ciałem niebieskim), potrafią mocno zapaść w pamięć. Piąta część natomiast to humorystyczna rozmowa prowadzącego ze ścieżką dźwiękową, która pozwala człowiekowi odetchnąć po poprzedzających ją atrakcjach i przygotować się na następne.
Siódmą część filmu stanowi "Danza delle ore" Amilcarego Ponchielliego, przedstawiającą tańce antropomorficznych strusi, hipopotamów, słoni i aligatorów na przestrzeni dnia. Pod koniec pojawia się również prosta fabuła, gdy książę aligatorów zakochuje się w jednej z hipopotamic. Ten fragment jest nader przyjemny i zabawny, stanowiący zupełne przeciwieństwo ostatniego segmentu "Fantazji" - "Nocy na Łysej Górze", na podstawie utworu muzycznego Modesta Mussorgsky'ego. W tejże części jeden z najstraszliwszych czarnych charakterów w historii Disneyowskich filmów, potężny diabeł Czernabog (imię zaczerpnięte ze słowiańskiej mitologii) przywołuje do siebie demony i wskrzesza zmarłych, ażeby później znowu pozbawić ich życia i strącić w czeluście piekła. Szatan bawi się swoimi ofiarami aż do momentu, gdy słychać dzwon bijący na modlitwę Anioł Pański. Rozlega się "Ave Maria" Franza Schuberta, diabeł zamienia się w wierzchołek góry, zaś mnisi idą z zapalonymi pochodniami do ruin katedry, której ujęcia - niemal kompletnie pozbawione animacji - są ostatnimi kadrami "Fantazji".
Gdy oglądałam "Fantazję" po raz pierwszy kilka lat temu, odbierałam ją w zasadzie niemalże jak dziecko. Zachwycałam się animacją, dawałam się oczarować poszczególnym sekwencjom, w niektórych fragmentach (głównie w trakcie "Nocy na Łysej Górze", której seans może być dla dzieci zdecydowanie zbyt straszny) odczuwałam niepokój. Uważam to za wielki atut tego animowanego arcydzieła, które mimo upływu ponad 70 lat od premiery ani trochę się nie zestarzało. Jeśli człowiek nadal zachował dziecięcą wrażliwość, "Fantazja" ma szansę zrobić na nim wrażenie także i dzisiaj.
Ocena ogólna filmu: 10/10.

.jpg)








Brak komentarzy:
Prześlij komentarz